Zdawać całej budowy Państwa Polskiego na Sejm i Rząd nie można, bo Sejm jest odbiciem tylko dążeń i kierunków, istniejących w narodzie. I tylko ścisłym współdziałaniem organów państwowych, Sejmu i Rządu, z organizacjami samorządowymi i żywotną działalnością obywatelską zbudujemy mocny i trwały gmach Rzeczypospolitej. [...] Domagając się silnego rządu, Związek Ludowo-Narodowy sprzeciwia się nadmiernemu rozszerzaniu zadań Państwa i podporządkowaniu jego władzy i kontroli całego życia kulturalnego, gospodarczego i społecznego narodu. Polska nie może być państwem policyjnym na wzór Prus i Rosji. W Rzeczypospolitej musi być ukrócona wszelka samowola, ale nie może być krępowana wolność obywatelska. [...] Naczelną zasadą wewnętrznej polityki polskiej musi być: jak najmniej przymusu państwowego, jak najwięcej poczynania obywatelskiego.
Warszawa, 27 października
Aleksander Łuczak, Józef Ryszard Szaflik, Druga Rzeczpospolita. Wybór dokumentów, Warszawa 1988.
Uroczystości majowe – nabożeństwo w katedrze, defilada wojska (mniej efektowna niż w ubiegłym roku, choć żołnierz mający za sobą ledwie kilka miesięcy szkolenia prezentuje się na ogół dobrze! ), w pochodzie wzięły udział stronnictwa NPR [Narodowa Partia Robotnicza], ChD [Chrześcijańska Demokracja] i Związku Ludowo-Narodowego – dość opacznie wyglądała defilada przed prezydentem itp. ciałem dyplomatycznym; tablice z napisami: „żądamy chleba”, „żądamy pracy”, ubezpieczenia od bezrobocia itp.
Warszawa, 3 maja
Maciej Rataj, Pamiętniki 1918–1927, oprac. Jan Dębski, Warszawa 1965.
Europa po wojnie dowiedziała się, że nie może już tyle pieniędzy z innych części świata ściągać, a jak się dziś okazuje z roku na rok jest gorzej.
Więc, jeśli ta część świata, w której my żyjemy, ubożeje, idzie na dziady, to trudno, żebyśmy mogli się bardzo bogacić. […]
Jeśli chcemy, żebyśmy w tym okresie, w którym Europa schodzi na dziady, nie zeszli już na najgorsze dziady, bo należymy do najuboższych narodów w Europie, żebyśmy nie zostali już zupełnie żebrakami i bankrutami, to trzeba zwiększyć u nas ilość pracy i zrobić ją bardziej skuteczną. Trzeba uczyć ludzi, jak pracować, żeby jak najwięcej owoców z niej było. To jest pierwsza rzecz.
Druga rzecz, to wobec tego, że jesteśmy narodem bez kapitału, bez gotówki, konieczną jest oszczędność. To nie jest przyjemna rzecz w narodzie, który lubi użyć, a jeszcze najwięcej lubi wydać na pokazanie się. Bo Polacy zawsze wydają więcej pieniędzy na pokazanie się niż na użycie. My jesteśmy narodem, który myśli nie o tym, czym jesteśmy, ale za co nas uważają. […]
Jeśli chcemy na swej ziemi być gospodarzami, żeby ziemia była dla nas, nie dla obcych, to w tych ciężkich czasach trzeba podjąć stare zasady: praca i oszczędność, popieranie własnego przemysłu, walka przeciw obcemu handlowi.
Warszawa, 18 października
Polska w latach 1918–1939. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, red. Wojciech Wrzesiński, oprac. Krzysztof Kawalec, Leonard Smołka, Włodzimierz Suleja, Warszawa 1986.
Gabinet podaje się do dymisji. Zaraz zaproszono mnie do Belwederu. Długa rozmowa z Wojciechowskim. Wykładam mu sprawę „gabinetu ludzi i programu”. Radzę, by nie urządzał korowodu posłów do Belwederu. Niech zaprosi Trąmpczyńskiego, ewentualnie jednego przedstawiciela prawicy i jednego lewicy. Niech upatrzy kandydata i powierzy mu misję. Wymieniają kandydatów: Witosa, Chacińskiego, Dębskiego i Skrzyńskiego. Ostrzegam przed Witosem, który będzie czerwoną płachtą. Jakiś gabinet gładki i przejściowy z parlamentarzystą lub nieparlamentarzystą, a w międzyczasie niech weźmie w rękę sprawę „gabinetu ludzi” – grunt przygotowałem, tylko kończyć!
Wieczorem znowu wezwany do Belwederu. Wojciechowski pod wrażeniem oświadczenia Głąbińskiego, iż „cztery kluby od Związku Ludowo-Narodowego po NPR są za rządem parlamentarnym i wskazują na Witosa jako premiera…”. „Muszę się liczyć, nie chcę iść przeciw woli Sejmu, chcę być lojalny”. Widzę, że biernie wchodzi na zwykłą drogę. „Z Piłsudskim nie będę rozmawiać, bo traktuje mnie w sposób nieprzyzwoity…”
Warszawa, 5 maja
Maciej Rataj, Pamiętniki 1918–1927, oprac. Jan Dębski, Warszawa 1965.